czwartek, 1 grudnia 2011

GEORGE HARRISON

TEN CICHY

Nie znam ani jednej osoby, która nie miałaby choćby najmniejszego pojęcia kim byli Beatlesi. Każdy kojarzy ich śmieszne garniturki i wesołe piosenki o miłości. A jednak, gdyby zapytać przeciętną osobę o skład grupy wymieniłaby Johna Lennona, potem Paula McCartneya. Niektóre po dłuższym namyśle dodałyby Ringo Starra. George Harrison? Hmmm….Rzeczywiście, był taki, ale najmniej z nich charakterystyczny.
Ci, którzy interesują się nawet w lekkim stopniu muzyką, doskonale wiedzą kim był i jak ważny wkład miał w jej historię. 29 listopada minęło 10 lat od jego śmierci.

Zawsze był postrzegany jako ten cichy i poważny. Urodził się w wielodzietnej robotniczej rodzinie 25 lutego 1943 w Liverpoolu i należał do pokolenia dzieci wojennych, był rówieśnikiem Janis Joplin i Jima Morrisona. Już jako dziesięciolatek zaczął brzdąkać na gitarze. W szkole Liverpool Institute, jednej z najlepszych wówczas w mieście poznał rok starszego Paula McCartneya. Chłopcy praktycznie od razu się zaprzyjaźnili, bo oboje byli fanami rock`n`rolla. Pewnego dnia Paul, który grał w zespole nazwanym the Quarry Men, zabrał Harrisona ze sobą na próbę i przedstawił go frontmanowi, Johnowi Lennonowi. Lennonowi nie przypadł do gustu George, który miał wtedy 14 lat. Zdaniem Johna był za młody na granie z nimi w zespole. Zmienił zdanie, gdy chłopak zaczął grać. Co bynajmniej nie sprawiło, że traktował go na równi z resztą członków zespołu. W charakterystyczny dla siebie sposób dokuczał mu i unikał jego towarzystwa.
Czas mijał, a grupa the Quarry Men powoli zyskiwała coraz większe uznanie wśród Liverpoolczyków. Szansą dla zespołu stał się wyjazd do Hamburga, gdzie mieli dać serię koncertów supportowych w klubie Star Club w czerwonej dzielnicy Reeperbahn. Hamburg dla zespołu był momentem historycznym - tu powstała nazwa The Beatles i ukształtował się ostateczny jego skład. Hamburg był także dla Georga momentem zasymilowania się z grupą i wielu inicjacji.
Od 1963, gdy wydano pierwszy album Beatlesów Please Please Me zaczyna się niespotykane wcześniej na taką skalę zjawisko Beatlemanii, które najpierw ogarnęło Anglię, wkrótce i cały świat. Dla nieprzywykłych do luksusów chłopców to była zupełnie nowa sytuacja. George zawsze będący raczej nieśmiałym człowiekiem musiał nauczyć się przezwyciężać tę cechę.
O tym, że był bardzo kreatywny i dowcipny świadczą nagrania wywiadów, gdzie zawsze miał ciętą  ripostę na co głupsze pytania reporterów. Mimo to, John i Paul, dwóch frontmanów, wciąż patrzyło na niego jako na tego małego, co nieźle gra na gitarze, ale nic więcej. Jako że George miał słaby głos, gdy śpiewał dawali mu najmniej wymagające piosenki, tylko z grzeczności, by miał swój udział. Jednak Harrisom nie miał zamiaru pozostać podpierającym ścianę smętnym gitarzystą. Już na drugą płytę,With The Beatles, stworzył własny utwór, Don`t Bother Me, ale uznał go za beznadziejny i na 2 lata zaprzestał jakiegokolwiek komponowania. Beatlesi rozwijali się, a ich kawałki z wesołych miłosnych i raczej banalnych pioseneczek zamieniały się w genialne utwory. Być może to, a także obserwacja Johna i Paula przy pracy sprawiła, że George znowu zaczął tworzyć, co więcej - świetne kawałki. Na kultowej płycie Revolver umieszczono jego trzy piosenki, min. genialne i złośliwe Taxman. W tym czasie (rok 1966) za sprawą żony Pattie Boyd zaczął interesować się kulturą Wschodu, co miało znaleźć odbicie w jego dalszej twórczości i zmienić jego światopogląd. Zaprzyjaźnił się min. z Ravim Shankarem, mistrzem gry na sitarze, z którym utrzymywał dobre stosunki aż do śmierci.
Ostatnie lata działania Beatlesów jako zespołu przyniosły jedne z najwspanialszych piosenek, jakie dzisiaj znamy. Sam George, którego talent rozkwitł już w pełni stworzył sporą część z nich, min. liryczne While My Guitar Gently Weeps, optymistyczne Here Comes The Sun i piosenkę, którą uznano za jedną z najpiękniejszych o miłości i sam Frank Sinatra stworzył jej cover - Something. I co z tego - zespół  się rozpadał, a jego członkowie mieli już siebie wzajemnie dosyć. Prawdopodobnie to właśnie George był najbardziej chętny jego rozpadowi. Czuł się niedoceniany przez kolegów i miał problemy z przeforsowaniem swoich pomysłów na kolejne albumy. Gdy w kwietniu 1970 roku McCartney oficjalnie ogłosił rozpad Beatlesów (chociaż de facto oni rozpadli się już we wrześniu poprzedniego roku, gdy odszedł zakochany w Yoko Ono John) George miał wreszcie szansę na spełnienie artystyczne. Na początku wydał eksperymentalne Electronic Sound, ale rok później ukazało się jego opus magnum -  All Things Must Pass. Album był monumentalny - składał się z trzech płyt, a wszystkie piosenki na najwyższym poziomie, jak tytułowa, What Is Life i przede wszystkim My Sweet Lord, które grało we wszystkich rozgłośniach radiowych aż do znudzenia i utrzymywało się na podium rankingów muzycznych przez ponad rok. Entuzjazm psuł tylko fakt, że zespół The Chiffons zaskarżył Harrisona o plagiat piosenki i muzyk przegrał rozprawę. Prawda jest taka, że nuty i niektóre fragmenty melodyczne były podobne, jednak nie było to tak ewidentne.
Harrison zafascynowany Wschodem i głoszący pacyfistyczne hasła urządził 1 sierpnia 1971 tzw. Concert For Bangladesh w Nowym Jorku, na którym zagrały największe gwiazdy - Bob Dylan, Eric Clapton, Ravi Shankar… Co prawda, nieuczciwość urzędników pochłonęła większość funduszy przeznaczonych na szczytny cel, jakim było dofinansowanie biednych w Bangladeszu, jednak koncert zapisał się w historii rocka jako jeden z pierwszych poświęconych celom charytatywnym.
Jego kolejny album, Blach Horse, spotkał się już z ostrą krytyką, jako że piosenki były zbyt trudne dla słabego głosu Harrisona. Chociaż potem miał mieć jeszcze momenty sławy, m.in. dzięki wydaniu covera Got My Mind Set On You, jego kariera muzyczna przestała się rozwijać i ukazywał się głównie na koncertach, najczęściej u boku Claptona lub byłego kolegi z zespołu - Ringo Starra.
Prywatnie był ciężkim charakterem. Często ponury i w złym humorze rzucający złośliwymi komentarzami i uparty. Jego pierwsze małżeństwo z Pattie Boyd rozpadło się po 10 latach. George nie był przywiązany do Pattie i nie traktował jej poważnie. Jeden z jego przyjaciół wspominał po latach, że kiedyś, w 1969 roku, po tym jak Harrison i Pattie mieli wypadek samochodowy zapytał się go jak się miewa jego żona. George odpowiedział: „Potrzebuje ciszy i spokoju, dlatego wychodzę do pokoju obok i walę w bębny”. Z drugiej strony odznaczał się ogromnym poczuciem humoru, o czym świadczyła chociażby współpraca z ekipą Monty Pyton. Potrafił być także kochającym człowiekiem - jego druga żona, Oliwia, wspomina, że żyli ze sobą w idealnej zgodzie. Mieli razem syna, Dhaniego, który również zajął się muzyką.
Po śmierci Johna Lennona Harrison zaczął się poważnie obawiać również o swoje życie. Jego koszmar spełnił się, gdy w 1999 roku na jego rezydencję napadł niepoczytalny fan, niejaki Michael Adams, i zadał mu rany nożem. Ocalony przez swoją żonę George żył jeszcze 2 lata, aż do 2001 roku, w którym pogłębił się jego zdiagnozowany już w 1997 rak krtani i umarł. Podobno jego ostatnimi słowami było zdanie „Kochajcie się!”. Jego szczątki wrzucono do Gangesu, zgodnie z jego wolą…
O Harrisonie są różne opinie - wielu uważa go za absolutnego niedocenionego geniusza, inni - za sławnego przez sam fakt bycia Beatlesem. Jednak, nie można zaprzeczyć, że był zdolny, jego piosenek słucha się z przyjemnością i jest jedną z ważniejszych postaci muzyki współczesnej. A także dowodem na to, że nawet ze słabego głosu można zrobić pożytek. W Warszawie, w Parku Agrykoli jest nawet malutka alejka nazwana na jego cześć.
Alicja Skiba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz