poniedziałek, 14 listopada 2011

Płyty: The Answer

Z kraju czterolistnej koniczyny


W dzisiejszych czasach - fali pseudo-rockowych zespołów - ciężko o dobry kawał hard rockowego mięsa. Na szczęście są takie zespoły jak The Answer, wierne pewnym ideałom i trzymające się ram wytyczonych przez takich klasyków jak Deep Purple czy AC/DC. Główną inspiracją do nagrania Revival byli właśnie Australijczycy.

Podczas jednej z najbardziej udanych tras w historii rocka, „Black Ice Tour”, muzycy z Irlandii mieli szanse supportować swoich idoli. Zagrali wspólnie z nimi 133 koncerty (niedawno również ukazało się DVD The Answer, 412 Days Of Rock 'N' Roll, dokumentujące cała trasę), nauczyli się profesjonalizmu i tego, że nie wolno zapominać skąd się pochodzi. Bary i małe, ciasne speluny to rdzeń hard rocka i powinna o tym pamiętać każda nowa kapela. Była to bardzo ważna lekcja dla nich i uznają to za najważniejszy czynnik kształtujący nową płytę. Jednak zanim trasa na dobre się rozpoczęła, The Answer byli o włos od pożegnania się z AC/DC.

Po piątym występie w Toronto, muzycy udali się do Bostonu, gdzie mieli zagrać następny koncert. Niestety na granicy ich wóz został zatrzymany i policja powiedziała, że nie przepuści ich kierowcy, uzasadniając to jakimiś starymi zarzutami o posiadanie narkotyków. Irlandczycy utknęli, firma przewozowa wysłała do nich innego kierowcę z Nashville, ale oczywiście mógł nie zdążyć na czas. Ekipa AC/DC była już w Bostonie, chłopaki z The Answer dostali telefon, że wszystko będzie gotowe na ich przyjazd, oni tylko będą musieli wejść na scenę i zagrać. Kiedy tylko zjawił się nowy kierowca, w szaleńczym pośpiechu ruszyli na koncert. Niestety mieli pecha, utknęli w korku i ominęli występ z AC/DC. Najbardziej z całej historii podoba mi się to jak skwitował całe wydarzenie Angus Young w dwóch słowach: „Shit happens!”.

Wracając do nowej płyty, która jest przeplatana bluesowym feelingiem i surową gitarą. Album trafił do sklepów 3 września i jak do tej pory spotyka się z entuzjazmem ze strony rynku muzycznego. Produkcją zajmował się Chris Smith. Na albumie usłyszymy wiele utworów jak chociażby Piece By Piece, które przypominają nam piękne lata 80’ I rozkwit hard rockowej muzyki. Cała płyta wpisuję się znakomicie w kanon gatunku I na pewno można ją postawić na półce obok takich albumów jak Razors Edge czy Van Halen.  Uznałem że zamiast rozpisywać się o kompozycjach i analizowaniem każdej piosenki z osobna, napiszę po prostu Good job!, a niektóre z piosenek przybliżą wam sami muzycy.

Waste Your Tears

Nelson Cormac: „Pomysł na ten utwór powstał 3 tygodnie wcześniej przed nagrywaniem albumu w El Paso. Mieliśmy kilka riffów, pomysłów i wersji tekstu ale tak naprawdę nie wiedzieliśmy jak je złożyć w całość. Dopiero Chris [producent przyp.red.] naprowadził nas na właściwy tor. Końcowy wynik jest taki, że ten album jest chyba najmocniejszym utworem na całej płycie.”

Use Me

Nesson Cormac: „Kolejny mocny utwór, który ma ciągle wprawiać twoją głowę w ruch [śmiech].”

Trouble

Micky Waters: „To było pierwsze nagranie, jakiego dokonaliśmy na nowy krążek. W tym utworze, dla odmiany, mamy wiecej bluesa. Osobiście jest to mój ulubiony utwór z nowej płyty i wspaniale się sprawdza na koncertach.”

Nowhere Freeway

Paul Mahon: „Nowhere Freeway było pewnym eksperymentem. Chcieliśmy w ten sposób zrobić coś innego niż do tej pory, a jaki był tego efekt, to już usłyszycie na płycie [śmiech].”
Dominik Wymysłowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz