niedziela, 1 stycznia 2012

Whisky, Marshall i Rock’n’Roll

Witam serdecznie wszystkich czytelników w Nowym Roku. Od tego numeru będę miał okazję  prezentować na łamach naszego magazynu autorskie felietony. Tematyka będzie różna: od bluesa, poprzez życie codzienne, kończąc na trash metalu. Mam nadzieje, że znajdziecie tutaj zarówno coś ciekawego, a zarazem humorzastego. Ciężko było mi się zdecydować o czym napisać, w końcu trzeba zrobić pierwsze dobre wrażenie.
Od dłuższego czasu męczy mnie pewna kwestia. Otóż, pewnie jakbym spytał na ulicy, jaką muzykę gra Motörhead, bez wahania większość zapytanych udzieliłaby odpowiedzi: metal. Pomijając, że jest to kwestia gustu, przecież każdy inaczej może rozgraniczać metal od rocka. Jednak według mnie Kilmister i spółka grają klasyczny hard rock z mocniejszym tąpnięciem perkusji i bardziej zadziorną gitarą. Dlatego strasznie wkurza mnie jak nazywa się ich lub AC/DC zespołami heavy metalowymi. Chciałbym zaznaczyć, iż hard rock wywodzi się z połączenia bluesa i rock’n’rolla, co zresztą widać po kompozycjach tych kapel. Nie tylko w tekstach odwołują się do korzeni gatunku, ale również słychać ten bluesowy feeling gitary i zapętlający melodie bas. Najlepszym potwierdzeniem powyższych argumentów będą słowa samych artystów którzy, tak jak Angus, cały czas powtarzają, że grają rock’n’roll. Nawet w filmie Lemmy padają słowa: „Lemmy is rock’n’roll, rock’n’roll is Lemmy.” Więc skąd taka tendencja do nazywania ciężej grających zespołów metalowymi? Na odwrót jest z Black Sabbath, szczególnie z czasów Ozzy’iego. Ja w Sabbathach nie widzę tego, co np. w Motörhead. Jest to proste, ostre granie, które szczerze nazwałbym metalowym. Niestety czasem również spotykam się z opinią, że jest to zespół hard rockowy.
Inną kwestia, która cały czas nie daje mi spać, jest zaliczanie KISS do gatunku glam rocka. Przyznaję, chłopaki dbają o wygląd, makijaż i stroje sprawiają wrażenie, iż mamy do czynienia z cyrkiem niż grupą rockową, ale pamiętajmy, że to biznes dyktuje takie warunki, bo przecież w latach osiemdziesiątych, aby poprawić swoją popularność, zrezygnowano z makijażu na pewien czas i przyniosło to efekt. Pomijając kwestie image’u, gra gitar, którą prezentuje zespół jest perfekcyjnie zgrana i dopracowana w każdej nucie oraz znakomicie uzupełnia ją bas Simmonsa. Wszystko tworzy całość na całkiem przyzwoitym poziomie. Poza tym, nie możemy zaliczać KISS do gatunku glam, ponieważ byłoby to ujmą dla Marca Bolana czy Davida Bowie. Ktoś mógłby się z mną próbować spierać o teksty, że są płytkie i monotematyczne, ale weźmy do ręki teksty jakiegokolwiek innego zespołu - prawie w każdym są kobiety, wódka i rock’n’roll.
Po dłuższym namyśle dochodzę do wniosku, że gusta muzyczne w dzisiejszych czasach ulegają lekkiemu wypaczeniu, jednak nie mam pojęcia, czemu tak się dzieje. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na Wasz głos w tej sprawie. Piszcie na adres rockbottom.magazine@gmail.com. Obiecuję odpisać na wszystkie maile.
Dominik Wymysłowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz