niedziela, 1 stycznia 2012

Płyty: Gienek Loska Band

Hazardzista



Od momentu kiedy Gienek Loska pojawił się po raz pierwszy w programach typu „talent show”, śledziłem jego poczynania na scenie muzycznej, ponieważ od dawna brakowało w Polsce takiej postaci. Po wygraniu jednego z takich programów, wprost nie mogłem doczekać się krążka i po półrocznym czekaniu pojawił się.
Oczywiście, nie mogło na nim zabraknąć utworów szlagierowych dla Gienka, które dały mu zwycięstwo w show „Mam Talent”, ale również możemy zauważyć elementy odwołujące się do pochodzenia muzyka. Całość otwiera nam klawiszowe intro w Paszporcie, dość żartobliwej piosence o tym „jak zostałem Polakiem”. Wracając do akcentów z rodzinnych stron artysty, to są one widocznie nie tylko w sposobie śpiewania, ale także w tekstach, dlatego na płycie możemy znaleźć białoruską pieśń ludową Kosił Jaś Koniczynę. Oprócz tego, mamy wiele kompozycji traktujących o emigracji, podróżach i wszelkiego rodzaju przygodach.
Kiedy patrzę na okładkę, to cały czas zastanawia mnie czemu widnieje na niej napis Gienek Loska Band. Na jego nieszczęście otoczył się lepszymi muzykami od siebie i to słychać na płycie. Andrzej Makarewicz odpowiada za brzmienie gitary i napisał oraz skomponował większość utworów, wypada rewelacyjnie z swoimi solówkami. Również duże brawa należą się dla Marcina Młynarczyka, który z klawiszami wyczynia taki rzeczy, że szczęka opada. Nie gra arcytrudnych akordów i nut, ale wspaniale się one komponują z gitarą „Makara”. Krążek promieniuje straszną monotonnością i gdzieniegdzie jest przekombinowany. Chyba najbardziej w uszy rzucają się chórki w Duszy, które niepotrzebnie dodają patosu całej kompozycji.
Album prezentuje się przeciętnie w mojej opinii, niczym szczególnym nie wybijając się. Smuci mnie ten fakt, ponieważ niejednokrotnie widziałem Gienka na ulicy i wiem, że stać go na wiele więcej niż pokazał, a z takimi muzykami naprawdę może osiągnąć duży sukces. Dlatego nie spisuje ich na straty i czekam na kolejną płytę i koncerty, ponieważ studio też mogło wpłynąć negatywnie na muzykę. Wiadomo: najlepsze to, co usłyszymy live.
Dominik Wymysłowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz