niedziela, 1 stycznia 2012

Wehikuł czasu: The Who gra Quadrophenię

30 marca 2010, Royal Albert Hall, Londyn

30 marca z okazji finału dziesiątej edycji Teenage Cancer Trust w londyńskiej Royal Albert Hall wystąpiła jedna z największych formacji w historii rocka – The Who. Teenage Cancer Trust to odbywająca się co rok tygodniowa impreza charytatywna, na którą składa się szereg koncertów topowych zespołów rockowych i popowych. Dochód z koncertów przeznaczany jest na walkę z nowotworami wśród nastolatków. Patronem tego wielkiego wydarzenia jest Roger Daltrey (wokalista The Who).
O 19:30 swój występ rozpoczął support w postaci art popowej grupy Sweet Billy Pilgrim. Czterdziestominutowy set niestety nie porwał publiczności. Co prawda, zespół istnieje już od siedmiu lat, ale jeszcze długa droga przed tym utalentowanym trio. Następnie, wyświetlono reportaż o cierpiących na raka nastolatkach, którzy zawdzięczali życie Teenage Cancer Trust.  Punktualnie o 21 na scenę wkroczyła legenda rocka, prekursor subkultury modsów, niedościgniony kompozytorski wzór dla niemal wszystkich zespołów. The Who istnieją od 1964 roku. Na scenie muzycznej osiągnęli wszystko. Wielokrotnie otrzymywali nagrody Grammy. Zostali wprowadzeni do brytyjskiej i amerykańskiej Rock And Roll Hall Of  Fame. Już na swoim debiutanckim long playu  zafundowali ludzkości ponadczasowy przebój – My Generation. Do dzisiaj z oryginalnego składu zespołu pozostali Roger Daltrey oraz uznawany za lidera grupy Pete Townshend  (gitara).
Tego wieczoru zespół zaprezentował swoją rock operę z 1973 Quadrophenia, którą wykorzystano w roku 1979 jako ścieżkę dźwiękową do filmu o tym samym tytule. W przerwach między utworami na telebimach prezentowano fragmenty tego kultowego filmu. Już od pierwszych odgłosów fal w I Am The Sea cała publiczność wstała i skandowała na cześć zespołu. Żywiołowe The Real Me zapewne utarło nosa niejednemu krytykowi, który powątpiewał w formę Rogera. Rozpędzona gitara Pete’a i jego słynna gra ‘wiatrakiem’ przywołały wspomnienia lat świetności tych geniuszy rocka. Następnie poleciały instrumentalna Quadrophenia oraz nieco nostalgiczny Cut My Hair. Przed The Punk And The Godfather na scenie pojawił się Eddie Vedder z Pearl Jam, który w duecie z Rogerem wykonał ten numer. Oczywiście, piękną balladę I’m One zaśpiewał sam Pete, grając przy tym na gitarze akustycznej. W The Dirty Jobs swoimi umiejętnościami popisywali się trębacze z towarzyszącej zespołowi orkiestry symfonicznej. W Helpless Dancer po raz kolejny wokalnie udzielał się Pete. Po słynnej filmowej scenie, kiedy to Jim (główny bohater Quadropheni) wypowiada słowa „I wanted to be a hero!”, rozbrzmiał genialny Is It In My Head? W I’ve Had Enough wystąpił nie tylko  Eddie Vedder, ale również Tom Meighan z Kasabian. Ten świetnie dobrany duet wzorowo zinterpretował tę muzyczną ‘sprzeczkę’. Cała publiczność odśpiewała z Rogerem 5:15. Po Sea And Sand, w którym znów wystąpili Vedder i Meighan, poleciało Drowned z popisowym gitarowym solo Pete’a. Bell Boy to chyba najbardziej rozpoznawalny fragment tej rock opery. Za mikrofonem stanęli Roger oraz wokalista Kasabian. Doctor Jimmy to mistrzostwo rockowego grania i, moim zdaniem, jeden z najlepszych utworów zespołu. Publiczność z dumą krzyczała „We are the mods! We are the mods!”. Potem już tylko The Rock i epicki finał w postaci Love, Reign O’er Me. Roger Daltrey to bez wątpienia jeden z najwspanialszych wokalistów w historii rocka. Na ekranach pojawiły się uderzające o klify fale...
Zespół, goście specjalni i organizatorzy Teenage Cancer Trust razem podziękowali wszystkim za to, że swoim przybyciem wspomogli nastolatków cierpiących na raka.
The Who pozostaje do dziś ikoną muzyki. Swą żywiołowością i muzyczną wirtuozerią grupa rozgrzewa wielotysięczne widownie. Cieszę się, że nie ziściły się słowa „I hope I die before I get old” z ponadczasowego My Generation. Po ponad czterdziestu latach działalności The Who ma się doskonale.
Sebastian Żwan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz