środa, 2 stycznia 2013

The Flying Eyes


Tyle się ostatnio mówi o kwitnącej scenie rockowej w Europie, ale nie należy lekceważyć tego, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych. Jednym z lepszych przykładów jest zespół pochodzący z Baltimore, Maryland czyli The Flying Eyes. Charakteryzuje się tym samym prostym, ciężkim graniem, z wyraźną gitarą i świetnym basem. Oczywiste są tutaj powiązania z The Doors, jednak nie powinno to zrażać przeciwników Jima Morrisona do tego zespołu. Mimo wyraźnie podobnego głosu do legendarnego wokalisty, zespół stworzył nieco odmienny klimat swoimi utworami.
W 2007 roku osiemnastoletni wówczas Elias Mays, Mac Hewitt i Adam Bufano postanowili stworzyć zespół. Po paru latach prymitywnego grania do grupy trafił Will Kelly, wokalista o bluesowo brzmiącym głosie. W 2009 wydali swój debiutancki krążek The Flying Eyes. Nazwa zespołu pochodzi z książki z 1962 roku, która opowiada o wielkich oczach, których misją jest zawładnięcie Ziemią. Utrzymany jest w hard rockowym, bluesowym klimacie, przypominającym psychodeliczne lata sześćdziesiąte. Mimo w miarę jednolitego krążka, udało im się stworzyć zróżnicowane utwory. Świetna gitara w Bad Blood czy chwytliwe Don’t Point Your God At Me są najlepszym tego przykładem.
Po licznych trasach koncertowych, w 2011 roku ukazał się drugi krążek pod tytułem Done So Wrong. Jest równie ciężki, rytmiczny i melodyjny, pokazując potencjał The Flying Eyes. Album utrzymany jest w bardziej psychodelicznych i hipnotyzujących klimatach od debiutu. Utwory jak Overboard czy Nowhere To Run świetnie oddają ten nastrój. Mimo inspiracji czerpanych z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, zespół nie chce swoją muzyką reprezentować tamtych lat. Done So Wrong jest już bardziej autorski. Mimo podobnego nastroju, tworzy swój własny, unikalny klimat, pokazując większą dojrzałość muzyczną zespołu.
Nie można nie wspomnieć o koncertach. Zespół gościł już dwa razy w Polsce. Ostatnio w Warszawie w czerwcu 2012 roku, gdzie ostatecznie przekonałam się do jego autentyczności. Jest to zdecydowanie zespół wypadający jeszcze lepiej na żywo niż na albumie. Tworzy doskonały nastrój, potrafi zjednać ze sobą cały tłum. Zaskoczeniem dla słuchacza może być znacznie cięższe granie na żywo, od tego co można usłyszeć na albumie. Granice między hard rockiem a psychodelicznym bluesem mogą się wydawać ogromne, jednak zespół widocznie balansuje na krawędzi jednego i drugiego.
Wciąż ukazują się nowe zespoły oddające hołd najlepszej erze w muzyce rockowej, która wydawałoby się, że już na zawsze przeminęła. Powoli granie muzyki „retro” staje się bardziej popularne i co krok mamy na to nowe dowody. Czekamy w takim razie na kolejne dokonania zespołu The Flying Eyes, który w nowym roku ma wydać swój nowy album. 
Ula Nieścioruk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz