niedziela, 1 stycznia 2012

Czarna strona: SEX/ROCK 'N ROLL/DRUGS/ALCOHOL TATTOOS/CLUBS/CONCERTS/CIGARETTES

Czemu chcesz czytać ten artykuł? Bo nazwa kolumny brzmi ciekawie? Nieee... Przeczytałeś w nagłówku osiem rzeczy, które skrycie albo otwarcie uwielbiasz. Nawet jeśli nie wszystkie naraz, to i tak zrobienie chociaż kilku z nich w jednym czasie sprawia Ci niepojętą przyjemność. Klepanie po gołym tyłku nastolatki obolałą po dziaraniu łapą JEST fajne. Palenie papierosa słuchając nowej płyty Toma Waitsa JEST fajne. Zachlanie pały na zajebistym koncercie JEST fajne. I tak dalej i tak dalej. To tylko przykłady połączenia dwóch rzeczy z listy razem. Wyobraźcie sobie, co się dzieje, gdy połączymy ich więcej! (nie licząc opcji ekstremalnych, po których skończymy na płukaniu żołądka lub w inny nienajmilszy sposób). Zauważcie też, że jedno wynika z drugiego. Przykład: Czemu zaczęliście palić? Tak, WY WŁAŚNIE, palący. Czemu? Czy od dziecka nie fascynowali was rockendrolowcy z petem trzymanym w ustach niezależnie od okazji? Czemu lubisz Jacka Daniels’a? TAK TY! Czemu? Próbowałeś kiedyś whiskey za 30zł z Auchan? Odrobinę posolona z dodatkiem limonki smakuje tak samo, a jednak.... Product placement związany z branżą muzyczną, w szczególności z branżą rockową, jest jednym z najlepiej przemyślanych wymysłów XX i XXI w. Czy wiecie, że Slash dostaje rocznie baaardzo dużo kasy tylko dlatego, że na jego wzmacniaczu (to takie duże coś, w jego przypadku z napisem Marshall, co powoduje że jego gitarę słychać) stoi zawsze butelka Jacka Danielsa? Myślicie, że Jack Daniel myślał, że jakiś brudas w skórze i afro będzie poniekąd twarzą jego autorskiego trunku? W ten sam sposób opowiedzieć można historie związane z większością brandów które przyczyniły się do popularyzacji image’u „prawdziwego rockendrolowca”. Wszystkie poważniejsze marki alkoholi i papierosów miały swój jawny udział w kreowaniu tego wizerunku. Ale czy to źle? Czy należy teraz pić jedynie nie markową whiskey i palić polskie papierosy, albo nie kupować conversów, bo, gdyby nie Cobain, nikt by ich nie nosił? Decyzja należy do Was (jeśli oczywiście będziecie unikali brandów, okażecie się hipsterami, więc ciężko powiedzieć, co gorsze). Wracając jednak do nagłówka i poniekąd tematu tego artykułu. Ilu z Was lubi wszystkie te rzeczy? I ilu z Was tak naprawdę żyje dewizą sex, drugs & rock n roll? Podzielcie się swoimi zdjęciami dokumentującymi Wasze najlepsze dokonania w tej dziedzinie, a być może trzy najbardziej wykręcone wstawimy do następnego numeru. Chciałbym porównać Wasze doświadczenia z moimi.
Marcin Czarnecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz