poniedziałek, 4 marca 2013

Płyty: 12-12-12: The Concert For Sandy Relief

W przypadku premiery tego wydawnictwa pośpiech Columbia Records był jak najbardziej uzasadniony. Niemal 100% dochodu ze sprzedaży ma trafić na konto The Robin Hood Relief Fund, fundacji zajmującej się ofiarami huraganu Sandy, który  pod koniec października zeszłego roku nawiedził Nowy Jork. Zniszczenia, których dokonał szacuje się w miliardach dolarów. W samych Stanach Zjednoczonych żywioł pozbawił życia 131 ludzi.
12 grudnia 2012 roku w Madison Square Garden zgromadziła się śmietanka amerykańsko-brytyjskiej sceny muzycznej, aby oddać hołd Wielkiemu Jabłku i jego mieszkańcom. Koncert był transmitowany na cały świat. Przed wejściem do słynnej hali można było nabywać do ostatniej chwili bilety za dziesiątki tysięcy dolarów. Album dokumentujący ten niezwykły wieczór jest już dostępny!
Dwupłytowe wydawnictwo ukazało sią nakładem Columbia Records. Wyprodukowali je Jim Nolan, John Sykes i Harvey Weinstein. Znalazły się na nim dwadzieścia cztery utwory. Jako pierwszy występuje ikona amerykańskiego rocka – Bruce Springsteen & The E Street Band. „The Boss” wykonał dwa numery – Land Of Hope And Dreams oraz Wrecking Ball. Drugi artysta okazał się być tym, którego już żadna następna gwiazda tego dnia nie pobiła. Roger Waters perfekcyjnie wykonał Another Brick In The Atlantic Wall Part I, II & III, po którym zagrał jeszcze Us And Them, a na koniec, w duecie z Eddiem Vedderem, rozbrzmiało Comfortably Numb. W odróżnieniu od wiwatującego tłumu, mi wokal Veddera kompletnie do tej kompozycji nie pasował. Geniusz grupy Pink Floyd ustąpił na scenie miejsca aktorowi komediowemu, Adamowi Sandlerowi. Do spółki z Paulem Shafferem pokrzepił serca publiczności specjalnie przygotowaną na tę okazję wersją utworu Hallelujah (pojawiają się w niej słowa „Hallelujah! Sandy screw ya!”). Zaskakująco najsłabszą formę zademonstrował Bon Jovi, którego It’s My Life pozostawiało bardzo wiele do życzenia, a Wanted Dead Or Alive było po prostu średnie… O występie Erica Claptona można powiedzieć tyle, że było to solidne rockowe granie. Wykonał Got To Get Better In A Little While oraz kapitalne Crossroads. Pierwszy CD zamyka fragment występu The Rolling Stones. Zespół wykorzystał okazję wystąpienia w Madison Square Garden w ramach mini trasy na pięćdziesięciolecie istnienia grupy. Jagger i spółka wybrali na ten wieczór You Got Me Rocking oraz Jumpin’ Jack Flash. Oczywiście – perfekcja w każdym calu.
Drugą płytę otwiera popowa wokalistka, Alicia Keys. Po jej całkiem w przejmującym No One sceną zawładnęło The Who. Roger Daltrey i Pete Townshend byli właśnie w trakcie amerykańskiej trasy koncertowej, więc byli nieźle rozgrani przed swoim występem. Na początek poszło Who Are You, które od zawsze sprawia, że publiczność popada w wokalny trans. Nie mogło zabraknąć wielkiego przeboju grupy – Baba O’Riley. Na zakończenie swojego setu wybrali wzruszające i idealnie oddające klimat tego wieczora Love, Reign O’er Me. Bardzo profesjonalnie, aczkolwiek niespecjalnie wyróżniająco zaprezentował się Billy Joel. Bardzo ciekawy, bo akustyczny, set wykonał Chris Martin. Poleciały Viva La Vida, cover Losing My Religion oraz Us Against The World.
Mieliśmy już akcenty Pink Floyd, The Rolling Stones, The Who; był też Eric Clapton. Wśród takich gości nie mogło zbraknąć najjaśniejszej z gwiazd. Paul McCartney w duecie z Nirvaną wykonał premierowy utwór Cut Me Some Slack, którego niestety nie zamieszczona na tym albumie. Beatles nie mógł nie zaśpiewać jednego z hitów swojej rodzimej grupy. Zelektryzował publiczność kawałkiem Helter Skelter. W przeciwieństwie do ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Londynie, głos McCartneya się nie załamywał i brzmiał fantastycznie.
Zakończenie koncertu było iście nowojorskie. Na scenie pojawili się wszyscy występujący tego dnia artyści i pod przewodnictwem Alicii Keys odśpiewali Empire State Of Mind. Przez całe show poszczególni muzycy podkreślali swoją miłość do Nowego Jorku. To ogromne zaangażowanie i wielkie emocje, które towarzyszyły wszystkim zebranym 12 grudnia w Madison Square Garden udzielają się już po pierwszym przesłuchaniu tego wydawnictwa, które gorąco polecam.

Sebastian Żwan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz