środa, 2 stycznia 2013

Rozmowa z Graveyard


Jest 19 grudnia 2012 roku. Przed nami ostatni koncert Graveyard na trasie promującej album Light Out. Berliński klub. Nieco zmęczeni muzycy znaleźli kilka minut na rozmowę z Rock Bottom. O trasie, nowym albumie, swoich inspiracjach i muzycznym dojrzewaniu opowiedzieli nam Jonatan Larocca Ramm (gitara) oraz Axel Sjöberg (perkusja).

Przed nami ostatni koncert na trasie. Jak ona minęła?
Axel: Było świetnie. Fantastyczne tłumy i świetni ludzie. Jesteśmy trochę zmęczeni…
Zamierzacie zagrać dziś coś specjalnego?
Jonatan: Może nie specjalne piosenki, ale być może będziemy mieli gości…
To znaczy?
Jonatan: Na przykład Was (śmiech)… Poczekajcie, a zobaczycie…
Nie ma z Wami Rikarda (basisty)…
Axel:  Tak, jest w domu. Mamy kogoś na jego miejscu. To świetny chłopak.
Ale Rikard powróci?
Axel: Tak!
Czy jego nieobecność jakoś na Was wpłynęła? Na chemię w zespole?
Jonatan: Ciężko powiedzieć… To znaczy… Gramy te same piosenki. Oczywiście – każdy muzyk ma swój własny styl, więc każdy basista także. Zastępca Rikarda to bardzo dobry muzyk , patrząc z perspektywy całej trasy, ludzie byli nim bardzo usatysfakcjonowani. Wszystko brzmi bardzo dobrze.
Kim jest ten basista?
Jonatan: To mój stary przyjaciel. Kiedyś mieszkaliśmy w jednej miejscowości, jeszcze przed przeprowadzką do Goeteborga. Widziałem, że jest dobrym muzykiem. No i nie miał nic do roboty (śmiech)…
Czy on również zrywa struny podczas koncertów tak jak robił to Rikard?
Jonatan: Jeszcze mu się to nie zdarzyło, więc może dziś…
To mogłaby być ta niespodzianka na zakończenie trasy.
Niedawno wydaliście nowy album. Jak ten materiał wypada w wersji live?
Jonatan: Dobrze. Bardzo fajnie jest grać nowe piosenki. Fani też się ich już nauczyli. Płyta jest na rynku od dwóch miesięcy, więc każdy zdążył się z nią dotrzeć.
Na Lights Out nie ma żadnego instrumentalnego kawałka, jak np. Longing (z LP Hisingen Blues). Czy specjalnie odeszliście od tego typu numerów?
Jonatan: Na Hisingen Blues tak po prostu wyszło… Nie planowaliśmy tego. Wczoraj ktoś się mnie pytał, dlaczego na tej płycie nie ma niczego takiego jak The Siren. Ale to byłby bardzo nudny album, gdybyśmy zrobili na nim nowe wersje starych piosenek. Może na następnej płycie będzie coś a capella.
Przed premierą albumu wypuściliście dwa single – Goliath i Endless Night. Są one dość podobne do siebie… Całość materiału brzmi trochę inaczej. Są tam numery znacznie wolniejsze… Zamierzaliście zaskoczyć fanów?
Jonatan: Czasami bardzo ciężko jest wybrać wolną piosenkę na singiel. Ciężko jej się przebić. Wolne numery nie zwracają tak uwagi publiczności. Te piosenki spotkały się z natychmiastowym odzewem. Moglibyśmy wybrać na przykład Slow Motion Countdown, ale ta piosenka jest nieco za wolna i za długa na singiel…. Ale to bardzo dobry numer…
Powiedzcie, czy generalnie jesteście zadowoleni z tej płyty? Czy teraz – z perspektywy dwóch miesięcy i trasy – zmienilibyście coś?
Jonatan: Zawsze jest coś, o czym myślisz: „Hej, mogłem zrobić to lepiej…”
Axel: Nic nie może być doskonałe, bo to by oznaczało nagrywanie przez komputery, a nie ludzi…
Jonatan: Czasami bycie za bardzo dumnym jest niebezpieczne…
Czy czujecie, że od wydania Waszego debiutu staliście się bardziej dojrzali muzycznie?
Jonatan: To było chyba nieuniknione. Jeśli robisz coś przez długi czas, ciężko jest nie dorastać. Gramy ok. stu pięćdziesięciu koncertów rocznie, więc musimy się rozwijać. Do tego dochodzi cała ta energia… Chyba jesteśmy bardziej dojrzali.
Lights Out nie nawiązuje szczególnie do Hisingen Blues
Axel: To byłoby niemądre. Nie powinno się patrzeć w przeszłość. Zawsze trzeba iść do przodu.
Jonatan: Tak… Robić coś nowego i rozwijać się.
Nie sądzicie, że to najwyższa pora na wydanie albumu live?
Jonatan: Być może…
Zdecydowanie więcej energii prezentujecie na scenie i być może album koncertowy byłby świetnym na to dowodem…
Jonatan: Rozmawialiśmy o tym i może takowy wydamy. To bardzo dobrze, że na scenie zespół prezentuje się nieco bardziej energetycznie niż w studio. Inaczej, po co by chodzić na koncert… Można by zostać w domu z płytą… Rozłożyć się na kanapie i słuchać…
Gracie także na wielu festiwalach. Wolicie takie klubowe koncerty czy występy festiwalowe?
Jonatan: Myślę, że o wiele lepiej jest grać koncerty takie jak dzisiejszy…
Axel: Oczywiście – podczas festiwalu fajnie jest poznawać ciągle nowych ludzi, fanów…
Jonatan: Festiwale są zawsze bardziej stresujące. Ma się mało czasu na przygotowanie. Nagłośnienie jest nie zawsze ok. Nie ma zbyt wiele czasu na odsłuchy… Ale, z drugiej strony, lubię festiwale, bo mogę zobaczyć inne świetne kapele…
Przez te kilka lat zauważyliście jakieś zmiany w publiczności? Oczywiście – staje się coraz większa…
Jonatan: Coraz więcej ludzi w różnym wieku przychodzi nas zobaczyć.
Axel: To świetnie widzieć młodszych fanów w pierwszych rzędach, a trochę dalej sześdziesięcio- i siedemdziesięciolatków.
A odczuwacie różnicę między europejskim a amerykańskim rynkiem? Koncertowaliście również w USA. Nie jest tajemnica, że to Europejczycy są bardziej pochłonięci heavy rockiem lat siedemdziesiątych. Bardziej przemawiają do nich stonerowsko-bluesowe zabarwienia…
Jonatan: Myślę, że w USA też mają długą tradycję hard rocka. Mają Lynyrd Skynyrd, ZZ TOP… Ludzie są po prostu ludźmi, gdziekolwiek pojedziemy… Większe różnice daje się odczuć nie między krajami, a poszczególnymi miastami.
A czy nie jest ciężej zdobyć serca Amerykanów? Nie jest prawdą, że jeśli zespół zniknie stamtąd na dwa miesiące, to się o nim zapomina?
Axel: Myślę, że nie… To jest gigantyczny rynek. Jeśli porównać go ze szwedzkim… Łatwiej jest tam wypłynąć… Łatwiej jest poznawać nowe zespoły z tego samego gatunku muzycznego…
 Jonatan: To była nasza kolejna wizyta w USA. Poprzednio byliśmy suportem. Teraz to my pełniliśmy role headlinera. To była świetna trasa. Niektóre koncerty trzeba było przenieść do większych obiektów. Ludzie są lojalni. Jeśli grupa im się podoba, to docenią to, że przelatuje dla nich Atlantyk. Prawdopodobnie wrócimy tam pod koniec czerwca. W Stanach możemy wydawać się dużo mniejszym zespołem, mimo że gramy porównywalne wielkością koncerty do tych europejskich.

W Szwecji grając koncert dla osiemdziesięciu tysięcy ludzi, jesteś wielkim zespołem, w Stanach  - te osiemdziesiąt tysięcy ludzi to mały procent populacji…
Wspomnieliście Szwecję. Chcemy zapytać o ten szwedzki fenomen. Jest bardzo wiele szwedzkich grup, które kultywują najlepsze rockowe tradycje. Co takiego jest Waszym kraju, że powstają tam taki grupy, jak Wy, Horisont, Kamchatka, Magnolia?
Jonatan: To trudne pytanie… Ludzie musza sobie znaleźć jakieś zajęcia podczas mroźnych i długich zim (śmiech). Jest duże wsparcie ze strony państwa. Jeśli chcesz na czymś grać, pomagają w finansowaniu lekcji.
Axel: Jeśli jesteś dzieciakiem, który chce grać w rockowym zespole, możesz liczyć na dużą pomoc ze strony wielu organizacji . Pomogą w zdobyciu instrumentu… Jest bardzo dobra baza, żeby w ogóle zacząć grać.
Jonatan: Poza tym, wiele zagranicznych zespołów bardzo szybko zaczęło przyjeżdżać do Szwecji. Właściwie od razu po wojnie… Od dawna obecne były u nas wpływy tych zespołów, a potem szwedzkie grupy chciały podążać za tymi zespołami. 
Czy inspirujecie się nowymi zespołami? Odkryliście ostatnio jakiś nowy zespół, który wywarł na Was wrażenie i może wpłynąć na Waszą pracę?
Axel: Jasne. Zawsze inspirują nas młodzi muzycy.
Jonatan: To nawet nie muszą być rockowe zespoły. Każdy ma na nas jakiś wpływ. Dla mnie świetna grupa jest na przykład First Aid Kit. A to przecież muzyka folkowa… No i jeszcze Jose Gonzales…
Axel: Jest taka nowa szwedzka grupa… Goat! Grają dziwna mieszankę afrobitów, krautrocka i psychodelii. Stają się coraz bardziej popularni w Anglii…
Jesteście bardzo eklektyczni…
Axel: Tak, nasze gusta są bardzo szerokie. Interesuje nas właściwie wszystko: od jazzu po death metal.
A spośród tych dinozaurów rocka, kto był Waszym największym nauczycielem?
Jonatan: Black Sabbath!
Axel: Tak, Black Sabbath! I Fleetwood Mac…
To zabawne, bo najczęściej porównuje się Was do Led Zeppelin i Free…
Jonatan: O tych Zeppelinach słyszeliśmy po wielokroć…
Jakie macie plany na 2013?
Jonatan: Trasa, trasa, trasa…
Axel: Najpierw Finlandia, potem parę występów w Szwecji, letnie festiwale…
Jonatan: Potem może Hiszpania i Portugalia.
A co z Polską?
Jonatan: Może przyjedziemy na jakiś letni festiwal. Rozmawialiśmy o tym z naszym agentem…
Jakie będą dla Wasz najlepsze życzenia noworoczne?
Axel: Potrzebujemy trochę odpoczynku.
Jonatan: Tak. I kilku dni w domu z rodziną i przyjaciółmi. No i niech ludziom żyje się jak najlepiej, gdziekolwiek są!
Życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze!
Rozmawiali: Ewa Nieścioruk, Ula Nieścioruk, Sebastian Żwan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz