Jest 19 grudnia 2012 roku. Przed nami
ostatni koncert Graveyard na trasie promującej album Light Out. Berliński klub. Nieco zmęczeni muzycy znaleźli kilka
minut na rozmowę z Rock Bottom. O trasie, nowym albumie, swoich inspiracjach i
muzycznym dojrzewaniu opowiedzieli nam Jonatan Larocca Ramm (gitara) oraz Axel
Sjöberg (perkusja).
Przed nami ostatni koncert na
trasie. Jak ona minęła?
Axel: Było świetnie. Fantastyczne tłumy i świetni ludzie. Jesteśmy
trochę zmęczeni…
Zamierzacie zagrać dziś coś
specjalnego?
Jonatan: Może nie specjalne piosenki, ale być może będziemy mieli
gości…
To znaczy?
Jonatan: Na przykład Was (śmiech)… Poczekajcie, a zobaczycie…
Nie ma z Wami Rikarda
(basisty)…
Axel: Tak, jest w domu. Mamy
kogoś na jego miejscu. To świetny chłopak.
Ale Rikard powróci?
Axel: Tak!
Czy jego nieobecność jakoś na
Was wpłynęła? Na chemię w zespole?
Jonatan: Ciężko powiedzieć… To znaczy… Gramy te same piosenki.
Oczywiście – każdy muzyk ma swój własny styl, więc każdy basista także.
Zastępca Rikarda to bardzo dobry muzyk , patrząc z perspektywy całej trasy,
ludzie byli nim bardzo usatysfakcjonowani. Wszystko brzmi bardzo dobrze.
Kim jest ten basista?
Jonatan: To mój stary przyjaciel. Kiedyś mieszkaliśmy w jednej
miejscowości, jeszcze przed przeprowadzką do Goeteborga. Widziałem, że jest
dobrym muzykiem. No i nie miał nic do roboty (śmiech)…
Czy on również zrywa struny
podczas koncertów tak jak robił to Rikard?
Jonatan: Jeszcze mu się to nie zdarzyło, więc może dziś…
To mogłaby być ta niespodzianka
na zakończenie trasy.
Niedawno wydaliście nowy album.
Jak ten materiał wypada w wersji live?
Jonatan: Dobrze. Bardzo fajnie jest grać nowe piosenki. Fani też się
ich już nauczyli. Płyta jest na rynku od dwóch miesięcy, więc każdy zdążył się
z nią dotrzeć.
Na Lights Out nie ma żadnego instrumentalnego kawałka, jak np. Longing (z LP Hisingen Blues). Czy
specjalnie odeszliście od tego typu numerów?
Jonatan: Na Hisingen Blues tak
po prostu wyszło… Nie planowaliśmy tego. Wczoraj ktoś się mnie pytał, dlaczego
na tej płycie nie ma niczego takiego jak The
Siren. Ale to byłby bardzo nudny album, gdybyśmy zrobili na nim nowe wersje
starych piosenek. Może na następnej płycie będzie coś a capella.
Przed premierą albumu
wypuściliście dwa single – Goliath i Endless Night. Są one dość podobne do
siebie… Całość materiału brzmi trochę inaczej. Są tam numery znacznie
wolniejsze… Zamierzaliście zaskoczyć fanów?
Jonatan: Czasami bardzo ciężko jest wybrać wolną piosenkę na singiel.
Ciężko jej się przebić. Wolne numery nie zwracają tak uwagi publiczności. Te
piosenki spotkały się z natychmiastowym odzewem. Moglibyśmy wybrać na przykład Slow Motion Countdown, ale ta piosenka
jest nieco za wolna i za długa na singiel…. Ale to bardzo dobry numer…
Powiedzcie, czy generalnie
jesteście zadowoleni z tej płyty? Czy teraz – z perspektywy dwóch miesięcy i
trasy – zmienilibyście coś?
Jonatan: Zawsze jest coś, o czym myślisz: „Hej, mogłem zrobić to
lepiej…”
Axel: Nic nie może być doskonałe, bo to by oznaczało nagrywanie przez
komputery, a nie ludzi…
Jonatan: Czasami bycie za bardzo dumnym jest niebezpieczne…
Czy czujecie, że od wydania
Waszego debiutu staliście się bardziej dojrzali muzycznie?
Jonatan: To było chyba nieuniknione. Jeśli robisz coś przez długi
czas, ciężko jest nie dorastać. Gramy ok. stu pięćdziesięciu koncertów rocznie,
więc musimy się rozwijać. Do tego dochodzi cała ta energia… Chyba jesteśmy
bardziej dojrzali.
Lights Out nie nawiązuje szczególnie do Hisingen Blues…
Axel: To byłoby niemądre. Nie powinno się patrzeć w przeszłość. Zawsze
trzeba iść do przodu.
Jonatan: Tak… Robić coś nowego i rozwijać się.
Nie sądzicie, że to najwyższa
pora na wydanie albumu live?
Jonatan: Być może…
Zdecydowanie więcej energii
prezentujecie na scenie i być może album koncertowy byłby świetnym na to
dowodem…
Jonatan: Rozmawialiśmy o tym i może takowy wydamy. To bardzo dobrze,
że na scenie zespół prezentuje się nieco bardziej energetycznie niż w studio.
Inaczej, po co by chodzić na koncert… Można by zostać w domu z płytą… Rozłożyć
się na kanapie i słuchać…
Gracie także na wielu
festiwalach. Wolicie takie klubowe koncerty czy występy festiwalowe?
Jonatan: Myślę, że o wiele lepiej jest grać koncerty takie jak
dzisiejszy…
Axel: Oczywiście – podczas festiwalu fajnie jest poznawać ciągle
nowych ludzi, fanów…
Jonatan: Festiwale są zawsze bardziej stresujące. Ma się mało czasu na
przygotowanie. Nagłośnienie jest nie zawsze ok. Nie ma zbyt wiele czasu na
odsłuchy… Ale, z drugiej strony, lubię festiwale, bo mogę zobaczyć inne świetne
kapele…
Przez te kilka lat
zauważyliście jakieś zmiany w publiczności? Oczywiście – staje się coraz
większa…
Jonatan: Coraz więcej ludzi w różnym wieku przychodzi nas zobaczyć.
Axel: To świetnie widzieć młodszych fanów w pierwszych rzędach, a
trochę dalej sześdziesięcio- i siedemdziesięciolatków.
A odczuwacie różnicę między
europejskim a amerykańskim rynkiem? Koncertowaliście również w USA. Nie jest
tajemnica, że to Europejczycy są bardziej pochłonięci heavy rockiem lat
siedemdziesiątych. Bardziej przemawiają do nich stonerowsko-bluesowe
zabarwienia…
Jonatan: Myślę, że w USA też mają długą tradycję hard rocka. Mają
Lynyrd Skynyrd, ZZ TOP… Ludzie są po prostu ludźmi, gdziekolwiek pojedziemy…
Większe różnice daje się odczuć nie między krajami, a poszczególnymi miastami.
A czy nie jest ciężej zdobyć
serca Amerykanów? Nie jest prawdą, że jeśli zespół zniknie stamtąd na dwa
miesiące, to się o nim zapomina?
Axel: Myślę, że nie… To jest gigantyczny rynek. Jeśli porównać go ze
szwedzkim… Łatwiej jest tam wypłynąć… Łatwiej jest poznawać nowe zespoły z tego
samego gatunku muzycznego…
Jonatan: To była nasza kolejna wizyta w
USA. Poprzednio byliśmy suportem. Teraz to my pełniliśmy role headlinera. To
była świetna trasa. Niektóre koncerty trzeba było przenieść do większych
obiektów. Ludzie są lojalni. Jeśli grupa im się podoba, to docenią to, że
przelatuje dla nich Atlantyk. Prawdopodobnie wrócimy tam pod koniec czerwca. W
Stanach możemy wydawać się dużo mniejszym zespołem, mimo że gramy porównywalne
wielkością koncerty do tych europejskich.
W Szwecji grając koncert dla osiemdziesięciu tysięcy ludzi, jesteś
wielkim zespołem, w Stanach - te
osiemdziesiąt tysięcy ludzi to mały procent populacji…
Wspomnieliście Szwecję. Chcemy
zapytać o ten szwedzki fenomen. Jest bardzo wiele szwedzkich grup, które
kultywują najlepsze rockowe tradycje. Co takiego jest Waszym kraju, że powstają
tam taki grupy, jak Wy, Horisont, Kamchatka, Magnolia?
Jonatan: To trudne pytanie… Ludzie musza sobie znaleźć jakieś zajęcia
podczas mroźnych i długich zim (śmiech). Jest duże wsparcie ze strony państwa.
Jeśli chcesz na czymś grać, pomagają w finansowaniu lekcji.
Axel: Jeśli jesteś dzieciakiem, który chce grać w rockowym zespole,
możesz liczyć na dużą pomoc ze strony wielu organizacji . Pomogą w zdobyciu
instrumentu… Jest bardzo dobra baza, żeby w ogóle zacząć grać.
Jonatan: Poza tym, wiele zagranicznych zespołów bardzo szybko zaczęło
przyjeżdżać do Szwecji. Właściwie od razu po wojnie… Od dawna obecne były u nas
wpływy tych zespołów, a potem szwedzkie grupy chciały podążać za tymi
zespołami.
Czy inspirujecie się nowymi
zespołami? Odkryliście ostatnio jakiś nowy zespół, który wywarł na Was wrażenie
i może wpłynąć na Waszą pracę?
Axel: Jasne. Zawsze inspirują nas młodzi muzycy.
Jonatan: To nawet nie muszą być rockowe zespoły. Każdy ma na nas jakiś
wpływ. Dla mnie świetna grupa jest na przykład First Aid Kit. A to przecież
muzyka folkowa… No i jeszcze Jose Gonzales…
Axel: Jest taka nowa szwedzka grupa… Goat! Grają dziwna mieszankę
afrobitów, krautrocka i psychodelii. Stają się coraz bardziej popularni w
Anglii…
Jesteście bardzo eklektyczni…
Axel: Tak, nasze gusta są bardzo szerokie. Interesuje nas właściwie
wszystko: od jazzu po death metal.
A spośród tych dinozaurów
rocka, kto był Waszym największym nauczycielem?
Jonatan: Black
Sabbath!
Axel: Tak, Black
Sabbath! I Fleetwood Mac…
To zabawne, bo najczęściej
porównuje się Was do Led Zeppelin i Free…
Jonatan: O tych Zeppelinach słyszeliśmy po wielokroć…
Jakie macie plany na 2013?
Jonatan: Trasa, trasa, trasa…
Axel: Najpierw Finlandia, potem parę występów w Szwecji, letnie
festiwale…
Jonatan: Potem może Hiszpania i Portugalia.
A co z Polską?
Jonatan: Może przyjedziemy na jakiś letni festiwal. Rozmawialiśmy o
tym z naszym agentem…
Jakie będą dla Wasz najlepsze
życzenia noworoczne?
Axel: Potrzebujemy trochę odpoczynku.
Jonatan: Tak. I kilku dni w domu z rodziną i przyjaciółmi. No i niech
ludziom żyje się jak najlepiej, gdziekolwiek są!
Życzymy Wam wszystkiego, co
najlepsze!
Rozmawiali: Ewa Nieścioruk, Ula Nieścioruk, Sebastian Żwan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz