BLOOD LUST
Jak sprawić, by słowa wypowiadane
po wielokroć tym razem niosły za sobą wyjątkowość i świeżość? Jak sprawić, by
ente „naj” brzmiało tym razem NAJdobitniej?
W jaki sposób oddać należny hołd Wujkowi Kwasowi?
Uncle Acid & the deadbeats to
trio, o którym niewiele wiadomo. Tworzą je Uncle Acid (wokal/
gitara/melotron/syntezatory), Red (perkusja) oraz Kat (bas). Red i Kat to
przedstawicielki płci żeńskiej. Wujek Kwas spotkał je podczas górskiej
wspinaczki. Postanowili dać wyraz swojemu narkotycznemu postrzeganiu świata za
pomocą muzyki. I to jakiej muzyki! Tworzą w popularnym dość gatunku –
psychodeliczno-garażowym horror-rocku. Inspirują się starymi horrorami i ideą
kontroli umysłu. W zeszłym roku wydali niewielki nakład płyty Blood Lust, która spotkała się z tak
wielkim pożądaniem ludzkości, że w tym roku trzeba było dokonać jej reedycji.
Muzyka zawarta na tym krążku aż
kipi od Black Sabbath. Przesterowane gitary, ciężkie riffy, połamane tempo,
wokalista, który zapewne sprzedał się diabłu… Po prostu uczta dla uszu! Do tego
dochodzą teksty o mordowaniu i okultyzmie. Czego chcieć więcej? Osiem
kompozycji i jeden bonus. Co ważne, grupa nie zamyka się jedynie w ciężkich
brzmieniach. Wspomniany bonus jest trochę hipnotyzującą balladą, graną na
gitarze akustycznej. W tle słychać tam ćwierkające ptaki. Niektóre riffy do
złudzenia przypominają te kładące podwaliny pod heavy metal, których twórcą
jest wielki Tony Iommi. W Withere Hand Of Evil słychać motyw
zaczerpnięty z genialnego Symptom Of The
Universe. W I’m Here
To Kill You bas brzmi dokładnie jak ten Geezera Butlera. Do mojego wyobrażenia o Uncle Acid & the
deadbeats chyba najlepiej pasuje ich własny tekst: „I began my ritual of sin |
Excorcising demons within | Casting spells of yearning and desire | We breathe
in black smoke of Satan’s fire”.
Zapomniałem dodać, że Blood Lust zostało nagrane na starym magnetofonie (podczas jednej
sesji), a sam zespół pochodzi z Hell w Cambrdgeshire. Nieźle! Podobno w
kwietniu możemy spodziewać się premierowej płyty od Black Sabbath (pierwszej
studyjnej z Ozzym od roku 1979). Ja od razu będę ją porównywał z tym właśnie
krążkiem. I nie ukrywam , że starym wyjadaczom będzie bardzo ciężko przebić to
trio.
Sebastian Żwan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz