środa, 2 stycznia 2013

Płyty: Graveyard

LIGHTS OUT


Przez ostatnich parę lat, Szwecję dało się na nowo poznać ze strony muzycznej. Powstaje wiele nowych zespołów, nie tylko rockowych, które robią coraz większą karierę zagraniczną. Daje to nadzieję dla kierunku rozwoju muzyki na następne lata. Jednym z najlepszych przykładów jest zespół Graveyard, który już od końca 2006 roku tworzy muzykę przypominającą surowy rock z lat siedemdziesiątych. W 2012 doczekaliśmy się trzeciego albumu w dorobku zespołu. Po świetnym Hisingen Blues, ciężko jednak stworzyć album na równie wysokim poziomie. Mimo to, zapadające w pamięci riffy gitarowe i ciągle zaskakujące chwyty na bębnach robią swoje.
Z płytą Lights Out nie była to moja miłość od pierwszego słuchania. Wydawała się zbyt jednolita i monotonna. Każde kolejne odsłuchanie różnicuje utwory, które stają się bardziej wyraziste. Zaczyna się od stopniowo narastającego wycia syren, które sporadycznie można wychwycić w energicznym An Industry Of Murder. Tematyka jest jak najbardziej pesymistyczna, charakterystyczna dla całego albumu. Zespół buntuje się przeciwko istniejącej sytuacji politycznej, z którą nie może się pogodzić. Następnie przechodzimy do pięknego Slow Motion Countdown, które daje oddech od następnych, cięższych kawałków. Jest to pewna analogia do No Good, Mr. Holden z Hisingen Blues spełniającego podobną rolę w poprzednim krążku. Jeden  z najlepszych utworów na płycie, pokazuje szczególnie zadziwiający, bardziej zróżnicowany głos wokalisty. Od razu przechodzimy do szybkiego i mrocznego Seven Seven, opowiadającego o tym, co nas ciągnie w dół. Podobnie jak The Suits, The Law & The Uniforms sprzeciwiającego się biurokracji, oba udowadniają, że zespół nie stracił tej rockowej iskry znanej nam z starszych utworów.  Kolejny utwór to drugi singiel z albumu, czyli Endless Nights, który doskonale utrzymuje klimat poprzedniego - Hisingen Blues - z błyskawicznie wpadającą w ucho gitarą i mrocznym klimatem.
Podobnie jak na drugim krążku, szósty utwór znacznie odbiega od pozostałych, pozwalając słuchaczowi „odpocząć” przy spokojniejszych nutach. Hard Times Lovin’ pokazuje zespół z delikatniejszej perspektywy, poruszając tematykę miłosną. Jednak nie na długo zostajemy w tych nostalgicznych klimatach, gdyż nagle słyszymy Goliath, pierwszy singiel z Lights Out. Jest to typowy utwór Graveyard, który doskonale przedstawia charakter zespołu. Jednak dwa ostatnie utwory prezentują to, jak zespół się rozwinął. Pesymistyczne Fool In The End i ostatni 20/20 są bardziej melodyjne i łagodne, nie zaniedbują jednak ostrego, surowego brzmienia, który stał się już znakiem rozpoznawczym Graveyard.
Lights Out stanowczo utrzymany jest w tej samej konwencji, co poprzednie albumy, jednak jego granice zostały znacznie poszerzone. Odzwierciedla złe nastawienie do panującej sytuacji na świecie, z którą nie jesteśmy w stanie sobie poradzić i się z nią pogodzić. Album łączy w sobie najcięższe utwory jakie zespół stworzył jak i najłagodniejsze i najspokojniejsze. Udowodnił w ten sposób swoją wszechstronność i dojrzałość. Warto poświęcić chwilę i oddać się w wir hipnotyzujących i mrocznych nut tego świetnego krążka.
Ula Nieścioruk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz