LIGHTS OUT
Przez ostatnich parę lat,
Szwecję dało się na nowo poznać ze strony muzycznej. Powstaje wiele nowych
zespołów, nie tylko rockowych, które robią coraz większą karierę zagraniczną.
Daje to nadzieję dla kierunku rozwoju muzyki na następne lata. Jednym z
najlepszych przykładów jest zespół Graveyard, który już od końca 2006 roku
tworzy muzykę przypominającą surowy rock z lat siedemdziesiątych. W 2012 doczekaliśmy
się trzeciego albumu w dorobku zespołu. Po świetnym Hisingen Blues, ciężko jednak stworzyć album na równie wysokim
poziomie. Mimo to, zapadające w pamięci riffy gitarowe i ciągle zaskakujące
chwyty na bębnach robią swoje.
Z płytą Lights Out nie była to moja miłość od pierwszego słuchania.
Wydawała się zbyt jednolita i monotonna. Każde kolejne odsłuchanie różnicuje
utwory, które stają się bardziej wyraziste. Zaczyna się od stopniowo
narastającego wycia syren, które sporadycznie można wychwycić w energicznym An Industry Of Murder. Tematyka jest jak
najbardziej pesymistyczna, charakterystyczna dla całego albumu. Zespół buntuje
się przeciwko istniejącej sytuacji politycznej, z którą nie może się pogodzić.
Następnie przechodzimy do pięknego Slow
Motion Countdown, które daje oddech od następnych, cięższych kawałków. Jest
to pewna analogia do No Good, Mr. Holden z Hisingen Blues spełniającego podobną
rolę w poprzednim krążku. Jeden z
najlepszych utworów na płycie, pokazuje szczególnie zadziwiający, bardziej
zróżnicowany głos wokalisty. Od razu przechodzimy do szybkiego i mrocznego Seven Seven, opowiadającego o tym, co
nas ciągnie w dół. Podobnie jak The
Suits, The Law & The Uniforms sprzeciwiającego się biurokracji, oba udowadniają,
że zespół nie stracił tej rockowej iskry znanej nam z starszych utworów. Kolejny utwór to drugi singiel z albumu,
czyli Endless Nights, który doskonale
utrzymuje klimat poprzedniego - Hisingen
Blues - z błyskawicznie wpadającą w ucho gitarą i mrocznym klimatem.
Podobnie jak na drugim krążku, szósty
utwór znacznie odbiega od pozostałych, pozwalając słuchaczowi „odpocząć” przy
spokojniejszych nutach. Hard Times Lovin’
pokazuje zespół z delikatniejszej perspektywy, poruszając tematykę miłosną.
Jednak nie na długo zostajemy w tych nostalgicznych klimatach, gdyż nagle
słyszymy Goliath, pierwszy singiel z Lights Out. Jest to typowy utwór
Graveyard, który doskonale przedstawia charakter zespołu. Jednak dwa ostatnie
utwory prezentują to, jak zespół się rozwinął. Pesymistyczne Fool In The End i ostatni 20/20 są bardziej melodyjne i łagodne,
nie zaniedbują jednak ostrego, surowego brzmienia, który stał się już znakiem
rozpoznawczym Graveyard.
Lights Out stanowczo utrzymany jest w tej samej konwencji, co poprzednie
albumy, jednak jego granice zostały znacznie poszerzone. Odzwierciedla złe
nastawienie do panującej sytuacji na świecie, z którą nie jesteśmy w stanie
sobie poradzić i się z nią pogodzić. Album łączy w sobie najcięższe utwory
jakie zespół stworzył jak i najłagodniejsze i najspokojniejsze. Udowodnił w ten
sposób swoją wszechstronność i dojrzałość. Warto poświęcić chwilę i oddać się w
wir hipnotyzujących i mrocznych nut tego świetnego krążka.
Ula Nieścioruk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz