Kolejny miesiąc, zresztą jak każdy, obfituje nam w muzyczne wydarzenia, których nie sposób nie skomentować. 30. urodziny Listy Programu 3 Polskiego radia, kolejne wieści o reaktywacji gigantów oraz lista najgorszych albumów w historii rocka opublikowana przez magazyn „Classic Rock”.
Zacznę od „starych, ale jarych”, czyli powrotu na scenę zespołów z muzycznej emerytury. Mam tu na myśli, oczywiście, Van Halen, które 5 Lutego zagrało kameralny koncercik w Cafe Wha? mieszczącym się w Nowym Jorku. To wydarzenie jak i nowy album, który jest już w drodze potwierdzają wszelkie doniesienia o powrocie zespołu na scenę. Nie pozostaje nam nic innego, jak przypomnieć sobie stare Running With The Devil albo Jump i czekać na trasę po Europie. Kolejna legenda, mam na myśli Queen, również zaskoczy nas swoim powrotem. May i spółka postanowili w roli wokalisty zatrudnić Adama Lamberta. I tu nasuwa się moje pierwsze pytanie: Kim jest Adam Lambert?! To tak, jakby w Polsce Breakout reaktywował się z Gienkiem Loską. A prawda jest taka, że to, co oglądamy w telewizji to czysta fikcja. Mam wielu znajomych, którzy śpiewają na poważnie i niestety z ich relacji wiem, jak wyglądają „od kuchni” programy typu talent-show. Otóż, na początku przychodzimy, dostajemy numerek i po wyczekaniu ogromnej kolejki trafiamy przez pierwsze sito. Najczęściej śpiewamy przed jakimś producentem, autorem tekstów i muzykiem. Następnie, jeśli nasz występ przypadnie im do gustu, zapraszają nas na kolejny etap castingu, czyli śpiewanie tej samej piosenki przed tym samym jury, ale przed kamerami. Potem słyszymy trywialne i lekceważące „oddzwonimy”. Przy dozie szczęścia zadzwonią i zaproszą nas na kolejny( już 3!) etap castingu. Żeby tego było mało, powiedzą nam i naszym bliskim (np. przyjacielowi, który z nami przyszedł na przesłuchanie), co mamy mówić przed kamerą. A efekt końcowy jest taki, że osoba, którą widzimy na ekranie telewizora doskonale wie, czy się dostała do programu, a jury nie jest zaskoczone jej występem. Ot cała prawda o sztuczności, z jaką się tworzy takie programy, a później karmi się nią nas, widzów. Jeśli znacie podobne historie lub macie zupełnie odmienne doświadczenia albo chcecie się po prostu podzielić swoimi przemyśleniami piszcie: rockbottom@gmail.com.
Teraz, zupełnie zmieniając temat, zajmijmy się ostatnią listą magazynu Classic Rock. Tak jak znamy wyniki tegorocznych Oscarów, tak znamy 50 najgorszych albumów w historii rocka. W większości znajdziemy tam płyty zespołów reprezentujących światową czołówkę muzyki rockowej, ale które zdecydowanie odstawały od reszty twórczości. Na pierwsze miejsce trafił krążek Kiss Music From „The Elder”. Tutaj, oczywiście, zgodzę się w pełni, ponieważ słuchając tego krążka nie wiedząc wcześniej, przez kogo został nagrany, nie dałbym wiary, że są za to odpowiedzialni Kiss. Dalej są wymieniane trzy albumy Davida Bowiego, kolejne trzy Neila Younga i znowu trzy Boba Dylana. Przyznam szczerze, nie słucham trzech wyżej wymienionych artystów, więc nie czuję się kompetentny w ocenianiu ich twórczości. Cała lista opublikowana w lutowym wydaniu Classic Rocka. Zapraszam do lektury.
Dominik Wymysłowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz