Fillmore East 1968
Iron Butterfly to zdecydowanie jedna z moich ulubionych kapel. W mojej opinii to właśnie Iron Butterfly wespół z Vanilla Fudge wypracowały charakterystyczne niemal power psychodeliczne brzmienie, które stało się niezbędnym (choć nie jedynym) składnikiem hard rocka lat siedemdziesiątych. Tak się jednak stało, że dziś Vanilla Fudge znane jest tylko z jednego albumu (skąd inąd swojego najlepszego), a Iron Butterfly – tylko z jednego utworu… Bastionem tej pierwszej grupy było wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, a drugiej – California.
Wydawnictwo Fillmore East 1968 to zapis czterech występów Iron Butterfly z Nowego Jorku z 26 i 27 kwietnia (tak, zespół grał po dwa koncerty co wieczór). W odróżnieniu od wydanego w 1970 roku LP Live, tu mam do czynienia z materiałem z dwóch pierwszych albumów grupy. Jedyny wyjątek stanowi wykonany drugiego dnia numer Her Favorite Style, który pochodzi z trzeciej płyty – Ball. Słuchając tych koncertów od razu da się zauważyć, że publiczność nie zdążyła się jeszcze zachłysnąć In-A-Gadda-Da-Vida i traktuje ten kawałek na równi z innym bardzo dobrymi momentami. Skład grupy w 1968 roku prezentował się następująco: Doug Ingle (wokal/organy), Lee Dorman (bas), Erik Brann (gitara), Ron Bushy (perkusja). To chyba najsłynniejszy skład i jednocześnie najbardziej twórczy w historii zespołu.
Pierwsze show otwiera typowo organowe Fields Of Sun. Potem leci oparty na ciężkim riffie wolny numer, który miażdży słuchaczy już od pierwszej nuty, czyli You Can’t Win. Unconscious Power to nieodzowny fragment każdego koncertu Ironów i jednocześnie mój ulubiony utwór z ich repertuaru. Ktoś kiedyś powiedział, że jest to typowo surferski riff połączony z krótką niemal protopunkową melodią. Nie do końca, ale podobają mi się te surferskie konotacje. Następnie dostajemy przebojowe Are You Happy (kolejny stały punkt na koncertach). Po „nasączonym LSD” So-Lo, grupa kończy epickim Iron Butterfly Theme. Traktuję ten utwór jako swoisty manifest muzyków, a jednocześnie sposób na utarcie nosa wszystkim tym, którzy powątpiewają w ich ponadprzeciętny talent i wkład w rozwój muzyki rockowej. Drugi występ (tego samego dnia) składał się zaledwie z czterech numerów, a to, oczywiście, za sprawą rozbudowanego In-A-Gadda-Da-Vida. Występ rozpoczął się od chwytliwego i szybkiego (jak na standardy grupy) Stamped Ideas z pierwszego LP – Heavy. Drugą pozycją jest właśnie wspomniany już ponadczasowy szlagier grupy, z nieziemskim solo na perkusji i przyprawiającym o dreszcze wokalem. Grane kilkanaście minut In-A-Gadda-Da-Vida nie odbiega od wersji studyjnej. Paradoksalnie to właśnie wersja studyjna brzmi tak jak powinno brzmieć wykonanie live. Dwie pozostałe piosenki to powtórka z So-Lo i Iron Butterfly Theme.
Drugi dzień nie przyniósł zasadniczej zmiany repertuaru, ale z pewnością lepiej się słucha zapisu z tego właśnie dnia. Grupa czuła się o wiele pewniej, dało się wyczuć większą energię, a i publiczność widziała już, że ma do czynienia z tytanem. Właśnie dlatego zespół zaczął występy od Are You Happy, a potem zapodał fanom Unconscious Power. Do setlisty dołączono My Mirage – trochę bardziej skomplikowany utwór, oparty na wyeksponowanej grze organów i nieco doorsowskiej melodii. Standardowo oba występy kończyły się przy So-Lo i Iron Butterfly Theme. Wieczorny występ wzbogacono jeszcze o dwie „nowości” – Possession oraz Her Favorite Style. Brakuje mi tego pierwszego, ponurego numeru w dzisiejszych setlistach koncertowych grupy. Her Favorite Style to klawiszowy majstersztyk i zapowiedź kierunku, w jakim zespół podążył wraz z wydaniem LP Ball.
Warto wspomnieć, że koncerty w Fillmore East miały miejsce na półtora miesiąca przed wydaniem LP In-A-Gadda-Da-Vida, zatem część prezentowanego materiału była wręcz premierowa. Dzisiaj na koncertach Ironów wszyscy od pierwszej minut krzyczą „In-A-Gadda-Da-Vida!!!”. Na te występy przychodzą raczej fani tej jednej piosenki, którzy swoim uporem w wydzieraniu się we wspomniany wyżej sposób irytują fanów zespołu Iron Butterfly.
W ciągu ostatniego półtora roku Polskę odwiedziły i Vanilla Fudge i Iron Butterfly. Ironi już zapowiedzieli kolejną wizytę w Polsce. Wrócą do nas już za dwa tygodnie (na trzy koncerty). Polecam wyczekiwać polskich koncertów przy dźwiękach tego naprawdę świetnego materiału z Fillmore East.
Sebastian Żwan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz