'Til Your River Runs Dry
Kolejna z wielkich legend
lat 60. i późniejszych przypomniała o sobie nowym autorskim nagraniem. Wydana w
Stanach Zjednoczonych w lutym, natomiast w innych państwach 4. marca, najnowsza
płyta studyjna wokalisty legendarnych The Animals jest dziesiątą z kolei w jego
solowym dorobku.
W utworach ‘Til Your River Runs Dry dominuje
tematyka społeczna i polityczna. Otwiera ją promujący płytę utwór Water, mający zwrócić naszą uwagę na ten
cenny życiodajny zasób, który prędzej czy później może się wyczerpać za
przyczyną działalności człowieka. Rozumiem, że Burdon mógłby się przejmować
przyszłością naszej planety, a piosenka jest najlepszym dla niego medium,
którym mógłby dotrzeć do większej liczby słuchaczy. Ja osobiście jestem tym
rozczarowana. Nie takich kawałków spodziewałam się po legendzie rock and rolla
i bluesa. Tym bardziej, że utworu nie broni nawet jego strona muzyczna.
Niestety, kolejne numery
nie wróżą poprawy. W kawałkach jak Memorial
Day czy Invitation To The Whitehouse
powtarzany jest motyw problemów społecznych. A muzycznie ani wokal Burdona, ani
sam blues nie jest porywający. Nie można tego usprawiedliwiać wiekiem wokalisty
(który w tym roku kończy 72 lata), bowiem Burdon zaledwie rok temu wydał EP-kę
pod szyldem Eric Burdon & The Greenhornes, która pobudzała dobrą rockową
rytmiką i mocniejszym głosem Erica.
Jedyne kawałki, które
zwracają na siebie uwagę i przypominają dobrą tradycję rhythm and bluesową to Bo Diddley Special, przypominający nam Story Of Bo Diddley z debiutanckiego
albumu The Animals, i Before You Accuse
Me, cover kompozycji samego Bo Diddley.
Nie ma co się rozwodzić
na temat ‘Til Your River Runs Dry,
ponieważ album jest po prostu nijaki. Miejmy nadzieję, że ten wspaniały
wokalista następnym razem oprzytomnieje i uraczy nas lepszym materiałem.
Ewa Nieścioruk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz