poniedziałek, 4 marca 2013

MOUNTAIN

Nie trzeba być Stonesami i nagrywać prawie pół wieku, by stać się legendą. W przypadku Mountain wystarczyły niecałe trzy lata. Nie licząc reaktywacji. Ale skupmy się na najważniejszych latach.
W bardzo kolorowym 1969 roku Leslie West, dwudziestoczteroletni gitarzysta i wokalista, stworzył projekt o nazwie Leslie West Mountain, rzekomo nawiązująca do jego solidnej postury. Niedługo po utworzeniu, zespołem zainteresował się basista i producent Felix Pappalardi, który zajął się wydaniem pierwszej płyty. Pappalardi już wtedy miał imponujące doświadczenie. Jako producent trzech płyt Cream nierzadko był przez słynne trio nazywany czwartym członkiem zespołu, często aranżując ich muzykę. Jednak po zapoznaniu się z Westem basista całą swoją uwagę skupił na wykreowaniu solidnego zespołu rockowego. Nie zabrakło ich na najważniejszym wydarzeniu tego lata. Czwarty koncert zagrali na Woodstocku. Jednak na próżno szukać ich występu na pierwszych oficjalnych nagraniach. A jest to duża strata, po dziś dzień brzmi niezwykle żwawo i zaskakująco świeżo. Wystarczy pierwsze parę riffów Southbound Train by kogoś do tego przekonać. Po pewnych zmianach, Mountain składało się z Westa, Pappalardiego, Corkyego Lainga na bębnach i Stevea Knighta na klawiszach.  W marcu 1970 roku wydali debiutancki krążek Climbing! z najbardziej znanym utworem zespołu Mississippi Queen. Jego energiczny rytmem w połączeniu z donośnym głosem i niezapomnianą gitarą stworzyły jeden z ważniejszych utworów w dziejach rockowych. Utworowi towarzyszy przeplatanka podobnie szybkich numerów jak Never In My Life czy Sitting On A Rainbow i zupełnie kontrastujących ale niemniej dobrych For Yasgur’s Farm i Theme From An Imaginary Western. Ten ostatni napisany przez Jacka Brucea stał się stałym elementem w repertuarze Mountain jak i Colosseum. Po udanej trasie koncertowej zespół zdąrzył już w styczniu 1971 roku wydać kolejny album Nantucket Sleighride. Mimo niewielkiego sukcesu komercyjnego płyta potwierdza niezwykły talent muzyków. Otwierający krążek Don’t Look Around nadaje niezwykle ciężki charakter reszcie, z dużym polem do popisu zarówno dla wokali Lesliego Westa jak i nieustającego Lainga na perkusji. Natomiast w utworze tytułowym Pappalardi znakomicie opowiada przejmującą historię z wplecionymi ostrymi riffami Westa, ukazując jeden z najlepszych utworów w całej twórczości zespołu. Nie można jednak pominąć Travelling In The Dark (to E.M.P.) podchodzący lekko pod progrock z wystarczającą dawką bluesowych riffów. Jest to album, który najlepiej ukazuje urozmaicony styl i wysoki poziom muzyczny zespołu. Z niezwykle wrażliwymi wstawkami Pappalardiego, cięższymi Lesliego Westa, melodyjnymi Stevea Knighta i stanowczymi Lainga muzycy wysoko postawili sobie poprzeczkę. Zespół jednak nie próżnował i w listopadzie tego samego roku wydał trzeci album Flowers Of Evil będący co prawda częściowo albumem koncertowym. Dostajemy tylko pięć nowych utworów, które nie zaskakują aż tak jak poprzednia płyta. Jedynie One Last Cold Kiss wciąż brzmi współcześnie i utrzymuje wysoki poziom poprzedniego. Utwór tytułowy stanowi nieodłączny element tamtych czasów, głosząc pokojowe hasła. Druga część płyty składa się z fragmentu koncertowego gdzie zespół udowadnia, że koncerty to ich mocna strona. Z ponad dwudziestopięciominutowym utworem Dream Sequence w którym słyszymy Roll Over Beethoven jak i mieszankę improwizacyjną można dostrzec wysoki poziom, jaki zespół oferuje na żywo. 
Po tym intensywnym okresie zespół się rozstał, każdy skupił się na indywidualnych projektach. Co prawda w 1973 roku zespół się zszedł, jednak w połowicznym składzie, gdzie tylko West i Pappalardi reprezentowali starą formację. Nie odniósł większego sukcesu, jednak posiada ciekawe elementy jak chociażby ostatnia płyta Masters Of War wydanym w 2007 roku z gościnnym występem Ozziego na pierwszym utworze. Dokonania te nie są jednak tak znaczące jak pierwsze trzy płyty, które pozwoliły zespołowi zagrzać stałe miejsce w rankingach najważniejszych zespołów rockowych na świecie. Mimo tak na prawdę tylko jednego przeboju warto się zapoznać z resztą utworów, które potwierdzają wartość zespołu.

Ula Nieścioruk 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz