Przy okazji nadchodzącego
koncertu kilku retro rockowych kapel postanowiłem im się nieco przyjrzeć, a
właściwie to przysłuchać i odkryłem, że 28 kwietnia w Progresji odbędzie się
prawdziwa uczta klasycznego heavy rocka. Headlinerem będzie znana publiczności
szwedzka grupa Witchcraft. Ich dokonań nie trzeba specjalnie przedstawiać. Mnie
jednak zainteresowały dwie grupy, które poprzedzą występ Witchcraft. Mowa o
Szwedach z Free Fall i Amerykanach z Orchid. Oba zespoły dowodzą, że hard rock
ma się jak najlepiej, a zasiedziałe dinozaury gatunku mają się kogo obawiać.
Free Fall to zespół prowadzony przez Mattiasa Bärjeda (gitara), który
uzupełniają Jan Martens (bas), Kim Fransson (wokal) oraz Ludwig Dahlberg
(perkusja). Panowie chcieli zaserwować wypadkową Van Halen, The Stooges i The
Who. Najmłodszy stażem w grupie jest wokalista. Reszta muzyków poszukiwała
głosu, który łączyłby w sobie to, co najlepsze w głosach Bona Scotta i Steve’a
Marriota. Niewątpliwie ten skład to prawdziwy dynamit.
22 lutego tego roku światło dzienne ujrzał ich debiut, zatytułowany Power & Volume. Muzycy przemycili na
nim swoje inspiracje i pokazali, że potrafią czerpać od najlepszych. Całość
otwiera utwór tytułowy, który z pewnością przypadnie do gustu fanom
bezkompromisowego hard rocka spod znaku AC/DC. Szybki riff i trochę zdarty
głos, a do tego rozpędzona sekcja rytmiczna… Oczywiście – można im zarzucić, że
są mało odkrywczy itp., bo w końcu prawie cała płyta utrzymana jest w klimacie
pierwszego numeru. Odpowiedzią na ten argument niech będą zespoły AC/DC i
Motorhead, które od kilku dekad „nie są odkrywcze”, a jednak cieszą się
uwielbieniem milionów na całym świecie. Poza tym, jak zdążyłem wspomnieć,
prawie cała płyta jest taka… Spośród dwunastu kawałków (dziesięciu i dwóch
bonusów) niesłychanie wyróżniają się Free
Fall oraz Attila. Ten pierwszy
składa się z wielu zmian tempa i, przede wszystkim, oparty jest na riffach a la
Pete Townshend!!! Od razu przywołuje na myśl genialną Quadrophenię. Do tego jest też dosyć wymagający wokalnie. Attila to mój ulubieniec. Wprowadza
nieco wschodni klimat; jest niemal epicki. Wiem, że grzechem jest porównywanie
do pomników, ale mi już po kilku nutach skojarzył się z zeppelinowskim Kashmir. Prawdziwa uczta dla uszu!
Krążek Power & Volume z
pewnością spodoba się amatorom soczystych ciężkich brzmień przełomu lat
siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.
Niczego tej płycie nie brakuje i oby szybko powstała jej kontynuacja.
Orchid to nawiązanie do innej chwalebnej karty historii muzyki
rockowej. Grupa powstała w 2007 roku w San Francisco. Od razu zdefiniowali swój
styl i nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć, że wydają się być uczniami
Black Sabbath. Skład tworzą Theo Mindell (wokal), Carter Kennedy (perkusja),
Mark Thomas Baker (gitara) oraz Keith Nickel (bas). Ich muzyka jest ciężka, a
wokal Mindella – psychodeliczny. W 2009 roku wypuścili swoja pierwszą EP-kę, Through The Devil’s Doorway, która od
razu przyniosła im uznanie na zachodnim wybrzeżu USA. Do Europy przebili się
dzięki swojemu debiutanckiemu albumowi z 2011 roku. Capricorn pozostaje na razie jedynym albumem zespołu. Ten stan
rzeczy utrzyma się jeszcze tylko kilka dni, bo na 26 kwietnia zaplanowana jest
premiera drugiej płyty, zatytułowanej The
Mouths Of Madness (singiel ja promujący – Wizard Of War – jest już upubliczniony). A co znajdziemy na Capricorn? Dziewięć dosyć rozbudowanych
kawałków w klimatach pierwszych płyt Black Sabbath (niektóre riffy do złudzenia
przypominają te autorstwa Iommiego). Mroczne (momentami diaboliczne) teksty,
wyśpiewane mrożącym krew w żyłach głosem… Groove! Na szczególne potraktowanie
zasługują numery Masters Of It All
oraz He Who Walks Alone. Pierwszy
zbudowany jest na hipnotyzującym riffie, który z powodzeniem mógłby się znaleźć
na Sabotage Sabbathów; drugi to wzór
doom metalu z przyspieszającym refrenem. Cos pięknego!
W 2012 roku Orchid wydali kolejną EP-kę. Wydawnictwo nazwano Heretic. Zawiera cztery mroczne,
okultystyczne utwory, które niczym nie odbiegają od Capricorn. Wytwórnia Nuclear Blast udostępniła utwór tytułowy do
darmowego pobrania przez swoją stronę internetową.
Każdy, kto ceni sobie twórczość nieśmiertelnych Black Sabbath, będzie
zachwycony grupą Orchid. Odradzam jednak oglądanie ich teledysków. Przepełniają
je okultystyczne rytuały, kielich, krew itd. Trochę jak z horroru klasy B. Za
to muzyka jest fenomenalna.
Dla porządku dodam, że obie
formacje – Free Fall i Orchid – są pod skrzydłami Nuclear Blast, dzięki czemu o
ich przyszłość nie ma co się martwić. Z pewnością ich kolejne dzieła będą
równie udane.
28 kwietnia te bardzo obiecujące kapele podzielą scenę
warszawskiej Progresji wraz z Witchcraft i polską grupą Vagitarians. Szykuje
się hard rockowa uczta!
Sebastian Żwan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz