Some Girls Live In Texas
Jeszcze pod koniec zeszłego roku do sklepów trafiło nieopublikowane wcześniej koncertowe wydawnictwo od The Rolling Stones. DVD dokumentuje teksańskie show z 18 lipca 1978, które odbyło się w ramach trasy promującej album Some Girls. Longplay dotarł wówczas do pierwszego miejsca listy „Billboardu”. Do dziś rozszedł się w milionach egzemplarzy w samych Stanach Zjednoczonych. To właśnie na Some Girls znalazły się takie hity jak Miss You czy Beast Of Burden.
Przypomnijmy skład grupy z tego okresu: Mick Jagger, Keith Richards, Charlie Watts, Bill Wyman, Ron Wood. Dodatkowo towarzyszyli im Ian Stewart (pianino), Ian McLagan (keyboard) oraz Doug Kershaw (skrzypce).
Koncert otwiera żywiołowe Let It Rock. Panowie zdają się zwiastować nadchodzące kolorowe lata osiemdziesiąte. Poza „nudnym” Wattsem, ubiorem przypominają papugi. Jagger szaleje na scenie właściwie od pierwszej minuty. Gitary Richards i Wooda świetnie współpracują. Po All Down The Line nadchodzi pora na pierwszy wielki hit – Honky Tonk Woman. Richards pomaga Jaggerowi śpiewać refren. Nieco szybszy Starfucker no i pierwszy numer z promowanego albumu – When The Whip Comes Down. Jagger gra w nim na gitarze. Piosenka na długo weszła do koncertowego setu zespołu. Bezpośrednio po niej rozbrzmiało jeszcze pięć premierowych kawałków! Zdecydowanie najlepszym z nich (i jednym z najlepszych w całej karierze Stonesów) jest urocze Beast Of Burden. Mick dowodzi, że tylko jego wokal jest właściwy do tej kompozycji. Miss You można usłyszeć na każdym koncercie Stonesów. Złośliwi twierdzą, że ta piosenka była początkiem ery disco. Ja tak nie uważam, choć od razu wiadomo, który z dwójki Richards/Jagger jest za nią odpowiedzialny… Mick znów chwyta gitarę. Czas na bardzo fajne Imagination, które jest jedyną kompozycją na Some Girls, której nie popełnili Jagger i Richards. Pochodzi z repertuaru soulowej grupy The Temptations. Super solo Ronniego Wooda, wiecznie (i niesłusznie)pozostającego w cieniu Richardsa. Szybkie Shattered jest odpowiedzią rock’n’rollowców na raczkujący wówczas punk rock. Respectable to raczej przeciętny numer z zupełnie niepotrzebnymi chórkami w refrenie. Na uwagę zasługuje jednak gra Keitha. Ostatnim z promowanego albumu jest melancholijny kawałek Far Away Eyes. Mick gra na klawiszach. Najgorszym momentem koncertu jest ciągnące się okropne Love In Vain. Niby blues, ale chyba nigdy nie przekonam się do tego. Tumbling Dice to już zupełnie co innego. Świetny koncertowy numer; szkoda, że już od dawna niegrany na żywo. Ciekawe, że dopiero po trzynastu piosenkach Mick przywitał się ze zgromadzonymi w Will Rogers Memorial Center mieszkańcami Forth North. W Happy za mikrofonem stanął Keith, a Jagger jedynie „pomagał’ mu w refrenie. Nadeszła pora na wielki szlagier – Sweet Little 16. Muzycy dowodzą, że na przełomie lat 70. i 80. stary rock’n’roll ma się świetnie i wciąż porywa. Na zakończenie dwa już wtedy wielkie przeboje kapeli – Brown Sugar oraz Jumpin’ Jack Flash. Nie da się nie zauważyć, że przy tym pierwszym Jagger bawi się po prostu najlepiej. Obłędne wykonanie. W ostatnim numerze wokalista nie ma już na sobie koszulki; oblewa publiczność wiadrami wody. Keith szaleje wygrywając kolejne akordy tego monolitu…
Świetne show. The Rolling Stones w najwyższej formie. Można sobie tylko po raz enty zadać pytanie: Po co był im ten nadęty Wyman? Ale to już jest materiał na inny artykuł… Jako bonusy zamieszczono ówczesne wywiady z muzykami, rozmowę z Jaggerem z 2011 roku oraz fragmenty występu zespołu w Saturday Night Live.
Zdecydowanie polecam wszystkim fanom… muzyki.
Sebastian Żwan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz